wtorek, 28 lutego 2012

Rozdział 5

Spałam na tej kanapie dobre 4 godziny, po czym do domu wparowała Effy i mnie obudziła.

- Wstawaj! Mamy pracę! Załatwiłam nam podwójną posadę w MSC (Milk Shake City). Za 2 godziny mamy być na miejscu, a ty śmierdzisz lodami i colą, masz koszmar na głowie i brak ciuchów! Nic nie jadłaś, a do centrum jedzie się 30 minut. Ruchy! - pogoniła mnie Effy, a ja jak rakieta zerwałam się z łóżka i pobiegłam do łazienki. Po godzinie miałam już zrobione włosy, make up, ciuchy na sobie. Do tego takie buty i mogłam wychodzić. Effy czekała już na mnie w swojej zniewalającej kreacji w... samochodzie! Dostałyśmy nowy samochód! Wsiadłam do niego z ekscytacja i zaczęłyśmy nim jechać. Jazda była wspaniała i wypełniona muzyką 1D. Kiedy dotarłyśmy na miejsce w MSC była jeszcze jakaś dziewczyna. Zaczęła coś nawijać po angielsku do Effy, a ona raz się uśmiechała, a raz potakiwała głową. Kiedy skończyły dziewczyna przekazała Effy 2 siatki oraz klucze.

- O czym była mowa? - zapytałam.
- To była Elise. Miała nocną zmianę, a my jesteśmy jej zmienniczkami. Mamy zamknąć po 21 i podliczyć dochód, posprzątać.
- A te siatki to...?
- A to? To są czapki i fartuszki żebyśmy się nie ubrudziły.

Ble, na samą myśl o fartuchach robiło mi się nie dobrze. Z kolei moje ciuchy by się nie doprały. Co tam! Założę go... Pierwsi klienci byli wyrozumiali. Ja stałam na kasie, a Effy obsługiwała blender i robiła shake. Zapłacili nam i życzyli szczęścia. Godziny racy były przyjemne, może dzięki temu, że kiedy nie było klientów mogłyśmy gadać, śmiać się, wygłupiać i pić shake za darmo. Takie miałyśmy uprawnienia. Nagle ktoś wszedł, a my jak poparzone pobiegłyśmy do kasy. Był to wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna o blond włosach. Zdjął kaptur, okulary i... o ja cię! To Niall Horan! Effy o mało co nie zemdlała. Jasne poznaliśmy się wcześniej, ale to jest coś co zawsze mi zostanie. Podszedł i zamówił shake, co mnie zdziwiło zrozumiałam go. Zamówił dużego waniliowego z posypką, karmelem i bitą śmietaną. Zapytałam się go czy nie chce czasem sobie ze mną zrobić zdjęcia na co odpowiedział:

- Pewnie, czemu nie... Natalie.
- Świetnie! A czy moja koleżanka też może z nami? - wskazałam na Effy, która stała nieruchomo wpatrzona w jego piękne oczy.
- Pewnie... - odpowiedział mało entuzjastycznie.

Stanęliśmy na tle ściany po czym Niall złapał mnie w pasie a do Effy się tylko przysunął. Było tak fajnie! Ale to trwało sekundę. Po zrobieniu zdjęcia podziękował za shake, zapłacił, dał spory napiwek i wyszedł posyłając mi całusa. Po skończonej pracy posprzątałyśmy i wróciłyśmy do domu. W domu zdjęłam buty i marynarkę po czym jebłam się na łóżko. Dziwiłam się że rodziców nie ma o tej porze w domu... zobaczyłam karteczkę. Wzięłam i przeczytałam.

" Droga Natalio! Musieliśmy wracać do Polski. Twoja babcia zachorowała. Rodzice Effy wyjechali z nami. Powiedz jej o tym a jak na razie w kopercie macie klucze do nowego mieszkania. Wrócimy za rok. Kochamy cię! Mama i Tata."

Co?! Mieszkanie? Wow. Wyjęłam kluczyki i w tym momencie Efy wpadła do domu i wytłumaczyłam jej o co chodzi. Po tłumaczeniach spakowałyśmy się i pojechałyśmy do nowego domu... Dotarłyśmy tam po 20 minutach. Weszłyśmy na górę do mieszkania numer 245D i zatkało nas. Mieszkanie było niesamowite! Kolory mi się trochę nie podobały, ale tak to było niesamowite! Już je kocham! Ledwo zaczęłyśmy się rozpakowywać weszłam na Twittera. Nie wierzę! Niall wstawił nasze zdjęcie na TT. Nie mogłam uwierzyć jeszcze w to, że wyciął z niego Effy...

poniedziałek, 27 lutego 2012

H E L P!

Dziewczyny! Gdzie znajdę takie buciki?!


JEŚLI KTÓRAŚ Z WAS JE ZNAJDZIE GDZIEKOLWIEK DO KUPIERNIA, PROSZĘ O INFORMACJĘ! ;*

czwartek, 23 lutego 2012

Rozdział 4

Minął tydzień od wypadku Seby. Na szczęście się obudził i nie źle zdziwił kiedy dostrzegł na stoliku nocnym mnóstwo łakoci, kwiatów a obok stolika balony z helem. Siedziałam, a raczej leżałam na kocu w poczekalni, moje ciuchy wyglądały świetnie. W końcu od Effy. A, no tak. Nie mówiłam wam jeszcze, ale miałam wczoraj urodziny. Od Effy podostawałam mnóstwo zestawów ubrań. Mój ulubiony, miałam założyć na bankiet z okazji wydania nowego teledysku do piosenki 1D. Tak, na lanie było fajnie. Nawet się całowałam z Zaynem, ale niestety tylko do teledysku. Za to Louis cały czas na mnie patrzył i przez to mieliśmy wiele potknięć. Tym razem Effy nie była tam ze mną, jak zawsze tylko pojechała do Bradford po kuzyna. Dzieciak miał 13 lat i kuku na muniu, ale był uroczy. Od Effy wiem, że się we mnie kocha. Ach, zawsze ktoś kocha się w nie tym co trzeba. Leżałam tak na tym kocu w poczekalni dobre 3 godziny, aż w drzwiach dostrzegłam znajomą twarz. Czy to możliwe, że w końcu, po przebudzeniu go wypuścili z pokoju? Tak! To był Sebastian! Zaczęłam biec w jego stronę z łzami w oczach, potykając się na moich obcasach. Pod koniec kiedy i on mnie ujrzał, potknęłam się, ale na szczęście mnie złapał. Popatrzyliśmy na siebie i zaczęliśmy na przemian się śmiać i płakać.

- Seba! - krzyknął z drzwi Eric upuszczając zakupy i biegnąc w naszą stronę.
- Sebulek! - to krzyknęła Effy z bananem na twarzy. Kurdę, wyglądała ślicznie.
- Kochani! - darł się Sebastian, chyba nie świadom tego, że się do mnie przytula.

Ale wiecie mi to nie przeszkadzało. Zrobiliśmy grupowego "niedźwiadka" i zaczęliśmy gadać siedząc po turecku na kocu w poczekalni i opychając się kurczakiem z Nandos. Nagle kieszeń zaczęła mi wibrować. Dostałam esa: " Hej Nat. Tu Louis Tommo. Wiesz, zastanawiałem się, czy nie chciałabyś się czasem wybrać do Milk Shake City? Czekam na odpowiedź ;*". O mój Boże! Louis William Tomlinson właśnie zaprosił mnie na randkę! Odpisałam jak najszybciej: " Kiedy? ;)" i już po chwili otrzymałam odpowiedź: " Przyjadę po Ciebie jutro do domu o 15. Nie mogę się już doczekać! Do jutra ;*." . Odłożyłam telefon nawet nie wychodząc z wiadomości i zaczęłam ciągnąć Effy niemal po ziemi byleby tylko za mną poszła. Kiedy zniknęłyśmy za zakrętem i byłyśmy poza zasięgiem wzroku i słuchu Seby oraz Erica powiedziałam jej to.

- Czemu mnie tak targasz po podłodze?
- Ćśśś! Słuchaj mnie! Louis do mnie napisał! Zaprosił mnie na randkę!
- O mój Boże!! Nat kochanie to zajebiście! Kiedy?
- Jutro o 15 w MSC.
- Już ja cię ubiorę tygrysku!

* w tym samym czasie u Seby i Erica*

- O Nat zostawiła telefon! Poszperajmy trochę! Nie będzie zła. - zaproponował Eric
- O stary super! Daj mi!

Sebastian przejął mój telefon i zobaczył coś czego nigdy nikt nie powinien widzieć oprócz Effy i mnie. Zobaczył esemesy... Po spojrzeniu na ekran wstał blady i odszedł bez słowa w naszą stronę...

* wracając do Nat*

- O mój Bosz! Nat to wspaniale! Wybiorę Ci kieckę, buty, torebkę, fryzurę! Będziesz wyglądała ślicznie!
- A po co jej sukienka? - nagle zza zakrętu wyłonił się Seba.

Effy od razu wiedziała, że nie powinna mu mówić po co. Zaczęła coś zmyślać.

- Wiesz idziemy na imprezkę do mojej cioci. To jej czterdziestka! Więc musimy się odstawić. - zaczęła tłumaczyć Effy, ale po minie Seby, można było stwierdzić, że wie, że Effy kłamie.
- Nie róbcie ze mnie idioty! Wiem, że Louis Tomlinson zaprosił Cię na randkę Nat! Tylko czemu się zgodziłaś? Przecież go nie znasz! - zaczął wrzeszczeć Seba.
- Znam go! Jest czarujący, zabawny, przystojny. Czego chcieć więcej?! - tłumaczyłam się, ale Seba odszedł bez słowa.

Rozpłakałam się i pobiegłam w stronę komórki, którą trzymał Eric. Wyrwałam mu ją z ręki, złapałam  za torebkę i wybiegłam na ulicę z płaczem. Wróciłam do domu na piechotę, myśląc o tym czy dobrze zrobiłam zgadzając się na tą randkę i czy dobrze zrobiłam tak krzycząc na Sebe. Weszłam do domu, złapałam za najwygodniejszy dres jaki miałam, zdjęłam buty, rozczochrałam włosy, zasłoniłam rolety w moim pokoju, złapałam za pilota, zgrzewkę Coli i lody po czym jebłam się na kanapę i oglądałam telenowele. Świat jest chujowy...




środa, 22 lutego 2012

Rozdział 3

Siedziałam tak na podłodze, w łzach, a Effy obok mnie, jak zawsze. Kochałam ją za to, że mimo iż nie powiedziałam jej czasem o co mi chodzi, ona wiedziała. Nawet jak byłam smutna, ale nikomu nie mówiłam, ona i tak wiedziała. Przytuliła się do mnie i również zaczęła płakać. Umiała być ze mną smutna, umiała się ze mną cieszyć, płakać, śmiać, żartować. Umiała, po prostu to umiała. Niesamowite jak bardzo byłyśmy do siebie podobne. Obie kochałyśmy psy i obie miałyśmy po dwa < moje, tak wiem duże i pomarszczone, ale kocham te ich mordy. i psiaki Effy. poza tymi dwoma moimi moja mama także miała swojego>, obie kochałyśmy śpiewać i szło nam nie źle, a mimo to, nigdy nie byłyśmy spokrewnione. Ja po prostu...

- Natalko... Effy... Co się stało? - te słowa wymówił mój wujek, Jack. Jest wspaniałym człowiekiem i ulubieńcem tak samo moim jak i Effy.
- Wujku, Sebastian leży z połamanym żebrem i ręką...
- Ah, to dlatego płaczecie... znam go. Świetny chłopak... Pójdę go odwiedzić, a potem skoczymy na lody.

Oddalił się w stronę sali gdzie leżał Seba, a z na przeciwka Eric niósł 3 kubeczki, w tym jeden z mojej ulubionej cukierni. Oczywiście to była również ulubiona cukiernia Effy.

- Macie laski. Na rozgrzanie, gorąca czekolada z podwójną bitą śmietaną, polewą, posypką i... - urwał i zaczął wyjmować coś z kieszeni. - ciastkiem! Smacznego.
- Wow Eric, czekoladowe z karmelem! - krzyknęłam z radością
- Jesteś niezastąpiony Eric! - zaczęła się uśmiechać Effy po czym obie go przytuliłyśmy.

Piliśmy kawę w trójkę na ławce w poczekalni. W ciszy. Nie znosiłam ciszy. Zawsze wróżyła coś niedobrego. Była już 01.23, a my nadal nic nie wiedzieliśmy o Sebie... To mnie dobijało...

- Idę do łazienki, będę za chwilkę. - oznajmiłam i ruszyłam twardo w stronę łazienki.

Zwymiotowałam. Nie jadłam nic od paru godzin, a ta słodka kawa i ciastko, tylko mi zaszkodziły. Podeszłam do umywali i spojrzałam w lustro. To co zobaczyłam było potworne. Rozczochrane włosy, rozmyty makijaż. Nie mogłam na siebie patrzeć... Sięgnęłam do torebki i przebrałam się oraz umyłam. Teraz wyglądałam o wiele lepiej. Włosy ułożone w ładną fryzurę, ciuchy które nie były brudne od podłogi, łez i żalu. Tak, wyglądałam przyzwoicie. Nie malowałam się już, bo po co? I tak zaraz bym się znowu rozpłakała i wszystko by pociekło po policzkach. Nagle zorientowałam się, że jestem w łazience dobre 30 minut. Złapałam torbę i wybiegłam w stronę poczekalni. Dochodziłam już do drzwi kiedy zobaczyłam przez szybę Effy w ramionach Erica. Wyglądali razem tak słodko. Ericowi zawsze podobała się Effy, a teraz siedziała w jego ramionach, przyciśnięta do jego bicepsów. Cóż, przynajmniej jedna pozytywna rzecz się stała tego dnia. Oddaliłam się do stołówki, niech mają trochę czasu dla siebie. Po drodze myślałam nad tym ile to już czasu jestem singlem, kiedy nagle...

- O! Przepraszam pana! Powinnam się patrzeć przed siebie i... Zayn?!
- Hej Nat! - pocałował mnie w policzek na przywitanie - słyszałem, że twój kolega, Sebastian leży tutaj w szpitalu, więc postanowiłem go odwiedzić. Wiesz gdzie leży, co nie? Zaprowadź mnie. - poprosił i posłał mi ten jego uśmiech Nie mogłam odmówić. Udaliśmy się w stronę sali gdzie leżał Seba cały czas uśmiechając się i żartując. Mimo iż się uśmiechałam, pamiętałam, że Seba leży tam poturbowany i pewnie obolały, a ja gadam sobie tu w najlepsze i śmieję się! Byłam na siebie bardzo zła...

Rozdział 2

Nigdy tego nie zapomnę... Najlepsza chwila w moim życiu, zamieniła się w najgorszą...

- Panie doktorze, co z nim? Wyzdrowieje? Czy nic mu się nie stało? - zapytałam doktora w szpitalu na przedmieściach Londynu.
- Wiesz Natalia, nie mogę teraz określić dokładnego stanu Sebastiana, ale nie wygląda to najlepiej...
- Czy możemy go odwiedzić? - z płaczem zapytała Effy, cały czas pociągając nosem.
- Oczywiście, ale jak na razie jest w stanie śpiączki. Sala numer 309.

Szłyśmy długim, białym korytarzem. W ciszy. Nigdy nie szłyśmy nigdzie w ciszy, ale teraz zdawało się to być normalne. Mijałyśmy starszych ludzi na wózkach oraz młode kobiety i mężczyzn, najczęściej uśmiechniętych. Pewnie kobieta urodziła dziecko, a mężczyzna to mąż. Doszłyśmy do sali 309, a w niej poza Sebastianem siedział ktoś jeszcze, ale nie rozpoznałam tych ludzi od tyłu.

- Znasz tych ludzi Effy?
- Nie, chociaż kojarzę blondynkę obok szafki.
- Effy! Nat! Jak dobrze was widzieć! - znajomy głos dotarł do nas, po czym ktoś nas przytulił. To był Eric.
- To było potworne... - zaczął, ale nie dokończył bo zaczął płakać cicho, tak jakby nie chciał żebyśmy to widziały.
- Jak to się właściwie stało, Eric?  zapytałam trochę drżącym głosem.
 No więc, rozładowywaliśmy sprzęt nagłaśniający (głośniki, kable itp) kiedy został nam ostatni głośnik. Ja i Seba sięgnęliśmy i... to był ułamek sekundy, ja... ja do teraz nie wiem jak to się stało...
- Ale co się stało?! - płacząc Effy zaczęła wrzeszczeć na Erica.
- Seba się zaplątał w kable od głośników. Zaczął upadać i odruchowo złapał się głośnika, a ten się zsunął, i prawie go zmiażdżył. Gdyby nie przyczepka (mały podest na kółkach) już by nie żył, a tak to ma tylko połamaną rękę i trochę żebra.
- O Boże... - szepnęłam tak cicho, że gdyby Effy nie stała tuż obok mnie, trzymając mnie za rękę, to by nie usłyszała.
- Chodźmy Eric. Przynieśmy jej trochę kawy. To ją postawi na nogi. Zaraz wracamy kotek, chcesz to idź do niego. Na pewno by tego chciał...

Oddalili się w ciszy i kiedy zniknęli za zakrętem, dopiero wtedy weszłam do sali. Była cała biała, sterylna i zupełnie cicha. Ludzie siedzący wokół Seby, zaczęli się obracać w moim kierunku. Spostrzegłam jedną znajomą twarz, mamę Seby. Była cała czerwona, blada i we łzach... Teraz, nie ma żadnego mężczyzny w domu, przynajmniej tymczasowo, odkąd jej mąż zostawił ją po narodzinach Seby.

- Natalka! Jak dobrze, że jesteś! - wstała i podbiegła do mnie, po czym wtuliła się w moją bluzę i zaczęła cicho popłakiwać.
- Już dobrze pani Nelson. A co to za ludzie?
 To (wskazała na blondynkę, o której mówiła Effy) jest kuzynka Sebastianka, Marry. A to (wskazała na śliczną rudowłosą dziewczynę) jest jego była dziewczyna, Lucy.

Wtedy coś we mnie pękło. Nie znałam jej za dobrze, ale jeszcze te 4 miesiące temu, była gruba, brzydka i była brunetką. Sebastian był moim najlepszym przyjacielem, ale również był świetnym materiałem na chłopaka. Zawsze mi się podobał, ale nigdy mu tego nie powiedziałam. A teraz może już nie być okazji. Ze strachem w oczach wybiegłam z sali i opędziłam w stronę automatu z piciem i o mały włos nie wpadłam na Effy.

- Co się stało? - zapytała z przejęciem.
- Ona tu jest... Ta dziwka tu jest! - zaczęłam krzyczeć o czym upadłam na ziemię i zaczęłam płakać... Ten dzień to koszmar.

wtorek, 21 lutego 2012

Rozdział 1

Jechałyśmy do studia 30 minut, albo mniej. Było ogromne i dobrze strzeżone. Dlaczego? Bo to właśnie tam nowy teledysk do swojej piosenki nagrywali chłopcy z One Direction. Byłam tak szczęśliwa że omal nie zemdlałam kiedy zobaczyłam autko Harrego. Śliczny model, zawsze mi się podobał.

- No to wchodzimy do środka! Tylko proszę was, nie naróbcie nam wstydu.
- Spoko mamo... Wiesz że kiedy narobię go wam, to sobie też.

Studio było ogromne. W środku szaro i zimno, wszędzie wiało, a ludzie nawet się nie obrócili kiedy weszłyśmy. Zaczęłam nerwowo rozglądać się z Effy na boki. Ja za Zaynem i ogólnie całym zespołem, a ona za Niallem. Głównie.

- Jest! - krzyknęła Effy z entuzjazmem po czym złapała moją głowę i obróciła w prawo.

Tak. To oni! Zaczęłam szturchać moją mamę i kazać się jej obrócić kiedy ktoś złapał mnie za rękę.

- Halo co ty sobie... Sebastian?! Co ty tu robisz?! Jest tu też Eric?
- Hejka Nat! Effy, jak zawsze bosko wyglądacie! Taa, Eric jest na zapleczu, a jesteśmy tu bo zatrudniliśmy się żeby wyładowywać sprzęt n. głośniki, mikrofony itp.
- Sebastian! - krzyknęła uradowana Effy.
- Eric! - krzyknęłam i zaczęłam biec do niego...
- Tak dawno się nie widzieliśmy!
- Dobra chłopaki, wracajcie do roboty! - krzyknął do nich jakiś bucowaty dryblas 2 razy większy ode mnie.
- Tak jest, szefie. - odpowiedzieli mu po czym dali nam całusy w policzek i pobiegli do wyjścia.

Dziwne... Moja mama jeszcze nie zareagowała, a tak w ogóle, gdzie jest mama?! Zaczęłam się nerwowo rozglądać i... jest! zauważyłam ją obok stołu z przekąskami. Stała tam z... O mój Boże. Ona gada z Zaynem! Spokojnie, spokojnie. Idą tu! Ok, udawaj wyluzowaną. Wszystko będzie dobrze.

- Spokojnie Nat, będzie super. Jesteś śliczna, miła, zabawna, czarująca itp. Na pewno Cię polubi.
- No, a więc Zayn. To jest moja córka, Natalia
- Cześć, miło Cię poznać. Słyszałem od twojej mamy że ślicznie śpiewasz w duecie z twoją śliczną przyjaciółką. Jak Ci na imię? - skierował głowę w stronę Effy.
- Effy... znaczy się Jagoda, ale mówią mi Effy.
- Miło mi, wiesz kim ja jestem, prawda?

Zaczęło się we mnie coś gotować. Moja najlepsza przyjaciółka, podrywana przez faceta moich marzeń! Nie! Nie mogę być zazdrosna, w końcu, ona wie że mi się podoba. Nie zrobi mi tego.

- No więc Zayn, jestem twoją wielką fanką. Jak z resztą całego zespołu. A właśnie gdzie reszta?
- Reszta ma teraz make up, a ponieważ ja jestem ostatni w kolejce, mogłem sobie pozwolić na odejście tu i tam.
- To świetnie! Nowa sesja zdjęciowa i nowy teledysk! Będzie świetny!
- Tak, tylko nie mamy dziewczyny, która zagrałaby moją "dziewczynę" w teledysku. Nie znamy żadnej ładnej, utalentowanej modelki.
- Ja znam! - krzyknęła Effy - Nat jest świetna do takiej roli, mogę Ci pokazać jej zdjęcia mam na telefonie.

Zaczęła wyciągać telefon i pokazywać całą galerię zdjęć. Z ferii, z wakacji, z obozów... Jest niesamowita... Jak mogłam pomyśleć, że...

- Wow! Świetne zdjęcia! Wyglądasz na nich cudownie! Wiec Natalia... mogę Ci mówić Nat? Wiec Nat, czy zaszczycisz nas swoją obecnością na nagraniu do nowego teledysku? - zapytał mnie Zayn
- Tak! Oczywiście! Dziękuję - zaczęłam się drzeć i od razu rzuciłam się na szyję Effy.
- Dziękuję, kotek... Kocham Cię! - po tych słowach stało się coś nie do przewidzenia... Coś, czego przez całe swoje życie nie zapomnę...



poniedziałek, 20 lutego 2012

Prolog

Obudziłam się i jak zwykle, tak jak każdego dnia pobiegłam do mojego komputera i sprawdziłam facebooka. Ha, jak zawsze ponad 10 powiadomień odkąd stałam się Directioner... Oczywiście wszystkie z naszej stronki. Taa, Directioner... Te słowa jak zwykle budziły we mnie mrowienie, bo stając się Directioner, stałaś się częścią wielkiej rodziny...

- Natalia! Jak zwykle rano przy komputerze! - zawołała mama
Zaczyna się...
- Już wyłączam mamo!
- Ubieraj się! W końcu dzisiaj jedziesz z nami do studia. Tylko nie zapomnij, że masz się zachowywać!

Tak, to był ten dzień! Najlepszy dzień w historii, bowiem tego dnia miałam poznać moich idoli! Rozejrzałam się szybko po pokoju w poszukiwaniu jakiś ubrań.

- Nie ma... no to do szafy!

W szafie oczywiście bałagan ale znalazłam pożądane ciuchy. Mój ulubiony zestaw! Kocham te wzory, kolory...

- Natalio Marto Izabelo Star zejdź na dół natychmiast! - zaczęła krzyczeć mama
- Już idę mamo!

Tak, wyglądałam ładnie... Fuck! Effy! Obiecałam do niej zadzwonić przed wyjściem z domu to przyjdzie pod nasz. Sięgnęłam po telefon, a przy okazji też po słuchawki i zadzwoniłam do Effy.

- No siemka bebe! - z entuzjazmem przywitałam się z Effy
- Nat! Witaj misiu!
- No więc oznajmiam ci wszem i wobec że wychodzę więc masz około minuty. Śpiesz się!

Rozłączyłam się po czym chwyciłam swoją torebkę i wybiegłam z pokoju a potem po schodach. Wyszłam przez drzwi, a tam już stała Effy w tym swoim zajebistym stroju! Kurde... Kocham jej ciuchy!

- Hejka misiu! Stęskniłaś się? - powiedziała Effy po czym rzuciła się by mnie przytulić
- No pewnie że tak! A ty zawsze wyglądasz super!
- Ok dziewczyny, czułości czułościami, ale wsiadajcie już do samochodu.

Taaa, samochód mamy. Miała dosyć dziwny gust, ale każdy lubi co innego. Popędziłyśmy z Effy do samochodu z bananami na twarzy i gadając jaki to Zayn Malik jest przystojny.

Bohaterowie...

No więc czas na przedstawienie wam bohaterów mojego bloga...

Natalia (Nat) - Tak, to niezależna, ale słodka 16 letnia dziewczyna z charakterkiem... Umie narobić sobie kłopotów z którym zawsze wyciągną ją jej kochani przyjaciele. Fanka One Direction. Mieszka w Londynie, a jej rodzicami są menadżerowie takich gwiazd jak: Selena Gomez, Rihanna i oczywiście One Direction...




Effy - Świetna przyjaciółka! Nat ją uwielbia z wzajemnością. Są jak siostry. Ma 17 lat i świetnie dogaduje się po angielsku. Fanka One Direction. Ma świetny styl i urodę. Ona i Nat są postrzegane w swojej szkole jako wzór przyjaźni. Mieszka w Londynie, zaraz koło Nat w pięknym domu.




Sebastian(z lewej)  i Eric(z prawej) - Najlepsi przyjaciele Nat i Effy. Zwariowani, bez hamulców, ale umieją pocieszyć i się zemścić zwłaszcza jeśli ktoś skrzywdził bliską im osobę... Kochają psy tak jak z resztą Nat i Effy. Mieszkają w Londynie i mają po 18 lat.