wtorek, 28 lutego 2012

Rozdział 5

Spałam na tej kanapie dobre 4 godziny, po czym do domu wparowała Effy i mnie obudziła.

- Wstawaj! Mamy pracę! Załatwiłam nam podwójną posadę w MSC (Milk Shake City). Za 2 godziny mamy być na miejscu, a ty śmierdzisz lodami i colą, masz koszmar na głowie i brak ciuchów! Nic nie jadłaś, a do centrum jedzie się 30 minut. Ruchy! - pogoniła mnie Effy, a ja jak rakieta zerwałam się z łóżka i pobiegłam do łazienki. Po godzinie miałam już zrobione włosy, make up, ciuchy na sobie. Do tego takie buty i mogłam wychodzić. Effy czekała już na mnie w swojej zniewalającej kreacji w... samochodzie! Dostałyśmy nowy samochód! Wsiadłam do niego z ekscytacja i zaczęłyśmy nim jechać. Jazda była wspaniała i wypełniona muzyką 1D. Kiedy dotarłyśmy na miejsce w MSC była jeszcze jakaś dziewczyna. Zaczęła coś nawijać po angielsku do Effy, a ona raz się uśmiechała, a raz potakiwała głową. Kiedy skończyły dziewczyna przekazała Effy 2 siatki oraz klucze.

- O czym była mowa? - zapytałam.
- To była Elise. Miała nocną zmianę, a my jesteśmy jej zmienniczkami. Mamy zamknąć po 21 i podliczyć dochód, posprzątać.
- A te siatki to...?
- A to? To są czapki i fartuszki żebyśmy się nie ubrudziły.

Ble, na samą myśl o fartuchach robiło mi się nie dobrze. Z kolei moje ciuchy by się nie doprały. Co tam! Założę go... Pierwsi klienci byli wyrozumiali. Ja stałam na kasie, a Effy obsługiwała blender i robiła shake. Zapłacili nam i życzyli szczęścia. Godziny racy były przyjemne, może dzięki temu, że kiedy nie było klientów mogłyśmy gadać, śmiać się, wygłupiać i pić shake za darmo. Takie miałyśmy uprawnienia. Nagle ktoś wszedł, a my jak poparzone pobiegłyśmy do kasy. Był to wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna o blond włosach. Zdjął kaptur, okulary i... o ja cię! To Niall Horan! Effy o mało co nie zemdlała. Jasne poznaliśmy się wcześniej, ale to jest coś co zawsze mi zostanie. Podszedł i zamówił shake, co mnie zdziwiło zrozumiałam go. Zamówił dużego waniliowego z posypką, karmelem i bitą śmietaną. Zapytałam się go czy nie chce czasem sobie ze mną zrobić zdjęcia na co odpowiedział:

- Pewnie, czemu nie... Natalie.
- Świetnie! A czy moja koleżanka też może z nami? - wskazałam na Effy, która stała nieruchomo wpatrzona w jego piękne oczy.
- Pewnie... - odpowiedział mało entuzjastycznie.

Stanęliśmy na tle ściany po czym Niall złapał mnie w pasie a do Effy się tylko przysunął. Było tak fajnie! Ale to trwało sekundę. Po zrobieniu zdjęcia podziękował za shake, zapłacił, dał spory napiwek i wyszedł posyłając mi całusa. Po skończonej pracy posprzątałyśmy i wróciłyśmy do domu. W domu zdjęłam buty i marynarkę po czym jebłam się na łóżko. Dziwiłam się że rodziców nie ma o tej porze w domu... zobaczyłam karteczkę. Wzięłam i przeczytałam.

" Droga Natalio! Musieliśmy wracać do Polski. Twoja babcia zachorowała. Rodzice Effy wyjechali z nami. Powiedz jej o tym a jak na razie w kopercie macie klucze do nowego mieszkania. Wrócimy za rok. Kochamy cię! Mama i Tata."

Co?! Mieszkanie? Wow. Wyjęłam kluczyki i w tym momencie Efy wpadła do domu i wytłumaczyłam jej o co chodzi. Po tłumaczeniach spakowałyśmy się i pojechałyśmy do nowego domu... Dotarłyśmy tam po 20 minutach. Weszłyśmy na górę do mieszkania numer 245D i zatkało nas. Mieszkanie było niesamowite! Kolory mi się trochę nie podobały, ale tak to było niesamowite! Już je kocham! Ledwo zaczęłyśmy się rozpakowywać weszłam na Twittera. Nie wierzę! Niall wstawił nasze zdjęcie na TT. Nie mogłam uwierzyć jeszcze w to, że wyciął z niego Effy...

1 komentarz: