czwartek, 23 lutego 2012

Rozdział 4

Minął tydzień od wypadku Seby. Na szczęście się obudził i nie źle zdziwił kiedy dostrzegł na stoliku nocnym mnóstwo łakoci, kwiatów a obok stolika balony z helem. Siedziałam, a raczej leżałam na kocu w poczekalni, moje ciuchy wyglądały świetnie. W końcu od Effy. A, no tak. Nie mówiłam wam jeszcze, ale miałam wczoraj urodziny. Od Effy podostawałam mnóstwo zestawów ubrań. Mój ulubiony, miałam założyć na bankiet z okazji wydania nowego teledysku do piosenki 1D. Tak, na lanie było fajnie. Nawet się całowałam z Zaynem, ale niestety tylko do teledysku. Za to Louis cały czas na mnie patrzył i przez to mieliśmy wiele potknięć. Tym razem Effy nie była tam ze mną, jak zawsze tylko pojechała do Bradford po kuzyna. Dzieciak miał 13 lat i kuku na muniu, ale był uroczy. Od Effy wiem, że się we mnie kocha. Ach, zawsze ktoś kocha się w nie tym co trzeba. Leżałam tak na tym kocu w poczekalni dobre 3 godziny, aż w drzwiach dostrzegłam znajomą twarz. Czy to możliwe, że w końcu, po przebudzeniu go wypuścili z pokoju? Tak! To był Sebastian! Zaczęłam biec w jego stronę z łzami w oczach, potykając się na moich obcasach. Pod koniec kiedy i on mnie ujrzał, potknęłam się, ale na szczęście mnie złapał. Popatrzyliśmy na siebie i zaczęliśmy na przemian się śmiać i płakać.

- Seba! - krzyknął z drzwi Eric upuszczając zakupy i biegnąc w naszą stronę.
- Sebulek! - to krzyknęła Effy z bananem na twarzy. Kurdę, wyglądała ślicznie.
- Kochani! - darł się Sebastian, chyba nie świadom tego, że się do mnie przytula.

Ale wiecie mi to nie przeszkadzało. Zrobiliśmy grupowego "niedźwiadka" i zaczęliśmy gadać siedząc po turecku na kocu w poczekalni i opychając się kurczakiem z Nandos. Nagle kieszeń zaczęła mi wibrować. Dostałam esa: " Hej Nat. Tu Louis Tommo. Wiesz, zastanawiałem się, czy nie chciałabyś się czasem wybrać do Milk Shake City? Czekam na odpowiedź ;*". O mój Boże! Louis William Tomlinson właśnie zaprosił mnie na randkę! Odpisałam jak najszybciej: " Kiedy? ;)" i już po chwili otrzymałam odpowiedź: " Przyjadę po Ciebie jutro do domu o 15. Nie mogę się już doczekać! Do jutra ;*." . Odłożyłam telefon nawet nie wychodząc z wiadomości i zaczęłam ciągnąć Effy niemal po ziemi byleby tylko za mną poszła. Kiedy zniknęłyśmy za zakrętem i byłyśmy poza zasięgiem wzroku i słuchu Seby oraz Erica powiedziałam jej to.

- Czemu mnie tak targasz po podłodze?
- Ćśśś! Słuchaj mnie! Louis do mnie napisał! Zaprosił mnie na randkę!
- O mój Boże!! Nat kochanie to zajebiście! Kiedy?
- Jutro o 15 w MSC.
- Już ja cię ubiorę tygrysku!

* w tym samym czasie u Seby i Erica*

- O Nat zostawiła telefon! Poszperajmy trochę! Nie będzie zła. - zaproponował Eric
- O stary super! Daj mi!

Sebastian przejął mój telefon i zobaczył coś czego nigdy nikt nie powinien widzieć oprócz Effy i mnie. Zobaczył esemesy... Po spojrzeniu na ekran wstał blady i odszedł bez słowa w naszą stronę...

* wracając do Nat*

- O mój Bosz! Nat to wspaniale! Wybiorę Ci kieckę, buty, torebkę, fryzurę! Będziesz wyglądała ślicznie!
- A po co jej sukienka? - nagle zza zakrętu wyłonił się Seba.

Effy od razu wiedziała, że nie powinna mu mówić po co. Zaczęła coś zmyślać.

- Wiesz idziemy na imprezkę do mojej cioci. To jej czterdziestka! Więc musimy się odstawić. - zaczęła tłumaczyć Effy, ale po minie Seby, można było stwierdzić, że wie, że Effy kłamie.
- Nie róbcie ze mnie idioty! Wiem, że Louis Tomlinson zaprosił Cię na randkę Nat! Tylko czemu się zgodziłaś? Przecież go nie znasz! - zaczął wrzeszczeć Seba.
- Znam go! Jest czarujący, zabawny, przystojny. Czego chcieć więcej?! - tłumaczyłam się, ale Seba odszedł bez słowa.

Rozpłakałam się i pobiegłam w stronę komórki, którą trzymał Eric. Wyrwałam mu ją z ręki, złapałam  za torebkę i wybiegłam na ulicę z płaczem. Wróciłam do domu na piechotę, myśląc o tym czy dobrze zrobiłam zgadzając się na tą randkę i czy dobrze zrobiłam tak krzycząc na Sebe. Weszłam do domu, złapałam za najwygodniejszy dres jaki miałam, zdjęłam buty, rozczochrałam włosy, zasłoniłam rolety w moim pokoju, złapałam za pilota, zgrzewkę Coli i lody po czym jebłam się na kanapę i oglądałam telenowele. Świat jest chujowy...




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz